Lipton’s Seat pola herbaciane w Haputale zaliczane są do najpiękniejszych i zjawiskowych na Sri Lance. Jak dojechać, gdzie nocować i jak zorganizować wypad na wzgórza na najwyżej położony punk widokowy? O tym wszystkim dowiesz się poniżej.
Lipton’s Seat, Sri Lanka
Po 6 godzinnej podróży niebieskim pociągiem z Kandy, którą opisałam W TYM POŚCIE, dotarliśmy do Haputale. Jest to mała mieścinka położona w centralnej części Sri Lanki na wysokości 1500 metrów nad poziomem morza, w centrum górzystego regionu zwanego Hill Country.
HAPUTALE, Sri Lanka
Zwyczajna miejscowość, nic specjalnego, ale trzeba przyznać, że do dziś na słowo Haputale odpływam myślami. To było jedyne miejsce podczas całej podróży, gdzie obcokrajowców można było policzyć na palcach jednej ręki. Zwyczajna miejscowość, zwyczajni miejscowi, zwyczajnie traktujący Ciebie. Ta miejscowość skradła moje serce i do dziś żałuję, że dałam się ponieść podróżniczemu szaleństwu i nie zostaliśmy ten jeden dzień dłużej. Naprawdę warto spędzić tam chociaż 2-3 noce, aby poczuć niesamowitą atmosferę zwyczajnie toczącego się życia lankijczyków, gdzie turystyka jeszcze tak mocno nie wpłynęła na mieszkańców.
NOCLEG
Baza noclegowa jest całkiem spora, a ceny przystępne. Nie rezerwowałam nic wcześniej. Po prostu postanowiliśmy się rozejrzeć. Zatrzymaliśmy się w pierwszym miejscu, które odwiedziliśmy. ABC Homstay Super wygodne łóżko, ciepła pościel, czysto, taras z miejscem do siedzenia i cudownym widokiem na dolinę. I te drewniane okiennice. Koszt jednej nocy 1800lkr (39zł)
JEDZENIE
Rozglądając się po okolicy trafiliśmy na genialne miejsce ze świeżutkimi samosam. G. twierdzi, że to były najlepsze samosy jakie zjadł podczas całej podróży po Sri Lance. Niestety mi nie wolno jeść takich pyszności (dieta bezglutenowa) więc skusiłam się na kolorowe kostki Barfi wykonane z mleka w proszku, z różnymi dodatkami i mega słodkie. Doś drogie. Jedna kostka kosztowała 60lkr- tyle co jedna samosa.
W tym samym miejscu na piętrze znajduje się knajpka, w której następnego dnia zjadłam najtańsze rice&curry podczas całej podróży. 100lkr za wielką michę ryżu z 3 dodatkami. Można? Można! Knajpka znajduje się niedaleko przystanku autobusowego przy głównej drodze.
WYPARAWA NA SZCZYT LIPTON’S SEAT
W Haputale panowała już temperatura na bluzę. Wieczorem z lekka się przeraziłam, gdy zaczął padać deszcz, ponieważ z samego rana planowaliśmy zobaczyć to po co tu przyjechaliśmy.
TROCHĘ O SAMYM MIEJSCU
Otóż Haputale to punkt wypadowy na najpiękniejsze plantacje herbaciane Sri Lanki- Lipton’s Seat. Można powiedzieć, że Cejlon to synonim herbaty. W wielu reklamach lub na opakowaniach herbat zobaczymy piękne zielone wzgórza porośnięte krzakami herbaty, a pośród nich Tamilki zrywające tylko 2-3 listki z pędu.
Historia tej plantacji sięga roku 1890, kiedy to Sir Lipton Thomas wkroczył do branży herbacianej kupując pierwszą plantację na Cejlonie. Pośród plantacji znajduje się wzniesienie na wysokości 1970m nad poziomem morza. W tym miejscu Sir Thomas Lipton siadywał i podziwiał swoje zielone złoto. Teraz w tym samym miejscu znajduje się jego postać siedząca na ławeczce. I to właśnie miejsce było naszym celem. Taką ciekawostką jest to, że z tych pól zrywana jest herbata wyłącznie na zieloną jej odmianę.
POBUDKA O 5 RANO
Bardzo mi zależało, aby dostać się na szczyt z samego rana na wschód słońca. Umówiliśmy się z kierowcą Tuk Tuka na 5:00 rano pod naszym guesthousem. Była jeszcze totalnie czarna noc więc w trakcie jazdy nie widzieliśmy nic. Zaczęło się delikatnie przejaśniać tuż przed dotarciem do szlabanu. Dalej tuk tukiem nie można wjeżdżać. Zapłaciliśmy umówioną kwotę za przejazd 800lkr (18zł) Przy szlabanie stoi Pan, u którego należy uiścić opłatę za wejście 100lkr za osobę (2,2zł) . Byliśmy jednymi z pierwszych osób i nawet nie miał jak nam wydać Od bramy na szczyt czekał nas jeszcze ok 20 minutowy spacer. Droga była niesamowita, a kolory jakie malował powolny wschód słońca urzekające.
NAJPIĘKNIEJSZE WIDOKI TYLKO O WSCHODZIE SŁOŃCA
Na szczyt dotarliśmy w samą porę, ponieważ słońce dopiero zaczynało podnosić się na horyzoncie barwiąc niebo kolorami czerwieni, pomarańczy i różu. Powietrze było rześkie a niebo klarowne, a pogoda znów nam dopisała. Nie mogłam w to uwierzyć. Widoki przerosły moje wszelkie oczekiwania i wyobrażenia. Przed nami rozpościerał się krajobraz aż po horyzont, a powoli wznoszące się słońce odkrywało soczysto zielone pola herbaciane.
Na szczycie znajduje się knajpka, w której można napić się herbaty i coś przekąsić, ale z racji tego, że byliśmy tak wcześnie (6 rano), była jeszcze zamknięta.
Ważne, aby dotrzeć na szczyt maksymalnie do 9 rano, ponieważ później mogą zbierać się chmury okrywając całe wzgórza.
POWRÓT DO HAPUTALE
Ze szczytu zeszliśmy spacerkiem pod fabrykę, co zajęło nam ok 2h, skąd do Haputale zabraliśmy się autobusem. Pod fabryką stoją też prywatne busiki więc nie ma problemu z dostaniem się na dół.
Przed 11 wymeldowaliśmy się z naszego guesthousu i ruszyliśmy na przystanek autobusowy. Od 5 rano to był wystarczający czas, aby nacieszyć się widokami i spokojnie wrócić do miasteczka.
Next stop Ella.
Aby dostać się z Haputale do Ella można wsiąść w autobus w kierunku Bandarawela. To nie jest bezpośredni autobus, ale kierowca powiedział nam gdzie wysiąść, skąd było zaledwie 5 km do centrum Ella. Można po drodze złapać tuk tuka, ale my przecież tak bardzo lubimy chodzić…
Do Ella z Haputale jeździ także bezpośredni pociąg. Rozkład znajdziecie TUTAJ
Podsumowując: zdecydowanie polecam to miejsce. Jeśli szukasz chociaż namiastki prawdziwego lankijskiego życia, to w Haputale masz szansę je znaleźć i poczuć.
Jeśli spodobał Ci się artykuł, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz komentarz
Ciekawy artykuł. Interesujący blog.
dziękuję